Sens działania Link to heading
Wierzę, że życie ma sens wtedy, gdy ułatwiamy je innym.
Od zawsze miałem potrzebę dzielenia się — pomysłami, rozwiązaniami, sposobami, jak radzić sobie z trudnymi sytuacjami. Czy to ucząc samoobrony, czy pokazując, jak poprzez ruch i oddech odzyskać równowagę, czy po prostu rozmawiając z ludźmi o tym, jak przetrwać. Zawsze chciałem być dla innych użyteczny.
To mnie napędza — nie tytuły, nie kariera, nie pieniądze. Tylko realna poprawa czyjegoś życia.
Długo szukałem narzędzi, które na to pozwalają. Najpierw był aparat fotograficzny, potem sztuki walki, praca w fundacji, duchowa dyscyplina, aż w końcu — kod.
Dziś robię to samo, tylko na innym poziomie: tworzę sztuczną inteligencję, która nie tylko odpowiada — ale realnie pomaga.
Droga jogina, kucharza i muzyka Link to heading
Zaczęło się w technikum fotograficznym — tam uczyłem się patrzeć głębiej w materię i dostrzegać to, czego inni nie widzą. Nie tylko w kadrze, ale i w ludziach, w sytuacjach, w sobie samym. Fotografia nauczyła mnie cierpliwości, uważności i szukania sensu w szczególe. To wtedy zrozumiałem, że sposób patrzenia może zmieniać rzeczywistość — a od dobrego ujęcia do dobrej decyzji często prowadzi ta sama droga: skupienie, intuicja i precyzja.
Potem była dwuletnia służba wojskowa. Tym razem „patrzyłem" przez ekran radaru w bezkresną dal. Na wojskowym lotnisku obsługiwałem stacje wykrywające samoloty. Tam nauczyłem się odpowiedzialności, skupienia, i współpracy z technologią, od której zależało bezpieczeństwo przestrzeni powietrznej.
Po wojsku, jeszcze w PRL uciekłem do Niemiec w poszukiwaniu lepszego życia, a po rozczarowaniu i powrocie - duchowy zwrot: działalność w fundacji Pożywienie Darem Serca, która rozdawała wegetariańskie jedzenie biednym i bezdomnym oraz życie w wedyjskim aśramie, edukacja i inicjacja na bramina.
Zrozumiałem wtedy, że technologia bez wartości duchowych nie prowadzi do rozwoju, a człowiek bez wewnętrznego kompasu łatwo gubi drogę i staje się cieniem.
Po 5 latach jako jeszcze młody człowiek w „wieku chrystusowym", znudzony ciszą i wyrzeczeniami, poznawszy w tym gronie muzyków rockowych i zainspirowany ruchem Straight Edge założyłem hardcorowy zespół muzyczny - wyraz buntu i życia bez kompromisów, bez używek, z gitarą basową na ramieniu jako medium, przekazywałem swoją wiedzę za pomocą ciężkich i głośnych wibracji lecz po kilku latach zmęczony hałasem i szybkim burzliwym czasem tras koncertowych założyłem rodzinę i wtedy nastąpił radykalny zwrot.
Było to dokładnie na przełomie milenium. Rok 2000. 21 wiek. Wróciłem do praktyk karate, którym interesowałem się od dzieciństwa, tym razem na poważnie i kontynuowałem ten proces przez 5 lat w Wielkiej Brytanii - pracując jednocześnie nocami jako ochroniarz a w dzień jako kierowca - zdobywając tam upragniony czarny pas…
Wtedy zapragnąłem wrócić do domu do Warszawy i tu połączyłem moje wszystkie ścieżki: filozofię i sztuki walki, ruch i medytację jako terapię. Tak powstało Wado Selfdefence – moja własna szkoła sztuk walki, i autorski system rozwoju ciała i umysłu - WadoQiGong.
W tym czasie by przetrwać ekonomicznie, mając już doświadczenia kucharza, zbudowałem własny biznes street foodowy czyli foodtruck, w którym sprzedawałem na ulicy smażone ziemniaki.
Nowy pomysł Link to heading
Czegoś mi brakowało i w deszczowe i zimne dni, gdyż biznes street foodowy jest bardzo uzależniony od pogody i pór roku, przez co nie do końca stabilny, siedząc przed komputerem i czekając na przysłowiową wiosnę, pojawił się pomysł nauki programowania.
Zacząłem sam od zera, bez żadnych podstaw w informatyce, mając świadomość że jako 60-latek „porywam się z motyką na słońce zawracając kijem Wisłę" …i wtedy mój przyjaciel Chris (twórca hal.guru), z którym godzinami prowadziłem dysputy o filozofii i szamanizmie, widząc moją determinację i samotną walkę z kodami, zaufał mojej pasji, etyce i nastawieniu do życia i zaproponował mi pracę w jego firmie - miejscu, gdzie mogłem połączyć wszystkie swoje doświadczenia i wartości z nowoczesną technologią, i wtedy znów zrozumiałem jak ważne w życiu jest trafić na dobrego nauczyciela, który w odpowiednim czasie poda pomocną dłoń i pokaże kierunek.
Dziś jestem prompt inżynierem tworzącym zaawansowane agenty konwersacyjne, operacyjne, generatywne — czyli AI-asystentów, doradców, analityków, nauczycieli, partnerów.
Nie tylko chatboty. Prawdziwe wsparcie.
Zawsze z jednym celem: żeby ułatwić ludziom życie.
Budujemy AI, które nie tylko „czatuje", ale naprawdę rozwiązuje problemy, doradza, analizuje, automatyzuje i inspiruje.
Bo wiem jedno: technologia to tylko forma. Treść — musi mieć sens.
A jeśli maszyna potrafi pomóc człowiekowi tak, jak kiedyś pomagał mu nauczyciel lub trener — to znaczy, że idziemy w dobrym kierunku.